Kentucky
Głównym celem naszej wizyty w tym stanie był Park Narodowy Jaskini Mamuciej. Przy tej jednak okazji odwiedziliśmy i inne miejsca. Stolicą stanu jest Frankfort, a największym miastem Louisville i właśnie w tym mieście spędziliśmy trochę więcej czasu. Położone nad rzeką Ohio, na granicy z Indianą miasto - jest mekką koniarzy. Od 1875 roku w pierwszą sobotę maja, na torze Churchill Downs odbywa się jedna z najsłynniejszych na świecie gonitw koni pełnej krwi. Trwa niecałe dwie minuty, bo tyle potrzeba na pokonanie 1,25 mili i gromadzi nieprzebrane rzesze fanatyków wyścigów konnych. Tor ten to magiczne miejsce z niepowtarzalnym klimatem. Chociaż nie odbywał się w tym czasie żaden wyścig, to Churchill Downs żyje. Siedzieliśmy w zielonych fotelikach naprzeciw monitorów, gdzie non stop prezentowane są gonitwy z różnych miejsc na świecie. W salach, restauracjach i na trybunach obiektu gromadzą się hazardziści obstawiający zakłady na wyścigi konne odbywające się w danej chwili na całym globie. Drugą atrakcją miasta jest Hotel Brawn. Amy zaprosiła nas na lunch do restauracji w tym hotelu. Serwowany jest tu najsłynniejszy deser - Derby Pie. Oprócz deseru mieliśmy okazję skosztować Hot Brown - piersi indyka w sosie beszamelowym z dodatkami. Hotel Brown to hotel koniarzy i z tradycjami, który wywarł na nas niesamowite wrażenie. W restauracji pianista wygrywał standarty jazzowe, kelnerka ubrana była w smoking jak Marlena Dietrich, a cała otaczająca nas sceneria (tkaniny, meble, obrazy, rzeźby czy wazy) - dopełniała wrażenia przepychu i luksusu. Nasze codzienne, nieco przybrudzone trudami podróży ubrania  były potężnym kontrastem dla tego wystroju. Pewnie nie wszyscy wiedzą, że w  Louisville urodził się bokser Muhammad Ali, natomiast ze stanu Kentucky  pochodzą: Abraham Linkoln (16-ty prezydent USA) i Jefferson Davis (przywódca wojny secesyjnej). Stan ten był miejscem, gdzie Daniel Boone (jeden z pierwszych osadników) kolonizował te tereny. Tu narodziła się muzyka bluegrassowa i jest to lider w handlu końmi i produkcji burbona. Nie odwiedziliśmy destylarni, ale pal licho proces produkcji. Produkt finalny i jego degustacja się liczą.